ulubiony, korzenny piernik świąteczny... czyli zdążyć przed końcem świata. bo jak wyglądałby mój blog bez tak ważnego dla mnie przepisu. bez mojego ukochanego ciasta, za którym tęsknię cały rok i przemycam jego składniki do wszystkich moich wypieków ;)
uff, ostatnie zajęcia na uczelni w tym roku za mną, przerwa do 7.01, czyli jedyny pożeracz czasu teraz to praca. by uczcić dzisiejsze kosmiczne, zaliczone zajęcia z misterem Ęternetem postanowiłam upiec z mamą piernik. zawsze kiedy do tego dochodzi zwiastuje to upaprane brązową mazią łapki i konieczność założenia fartuszka, i bardzo bardzo pachnący dom, i wiele wiele radości przy podglądaniu rosnącego i pękającego dzieła. wiem, że to słowo się powtórzy, ale to moja ulubiona tradycja świąteczna. i tak, jak piekę świąteczny piernik, ostatecznie uznaję, że nadchodzą już święta.
żeby nie przedłużać, zostawiam Was z tym boskim, niedietetycznym przepisem (mama była nieugięta; mam nadzieję, że ekcal skapituluje i nie pokaże wartości energetycznej ;)). brudźcie łapki i nie zapomnijcie o żadnym składniku!
wesołych świąt! oby w kolejnym roku udało Wam się więcej, niż w tym i żebyście dalej odwiedzali moją pieczarę w poszukiwaniu inspiracji kulinarnych :)
Składniki (na 2 standardowe formy keksówki)
- 370g miodu
 - 85g masła (u mnie pół kostki)
 - szklanka oleju rzepakowego
 - szklanka cukru
 - szklanka mleka
 - 4 duże jaja (rozmiar L)
 - garść orzechów włoskich
 - garść rodzynek
 - torebka cukru wanilinowego
 - 2 budynie śmietankowe
 - łyżeczka proszku do pieczenia
 - 2 łyżeczki sody
 - 40g przyprawy do piernika (duże opakowanie)
 - 1 szklanka mąki pszennej pełnoziarnistej
 - 3 i 3/4 szklanki mąki pszennej tortowej
 - 4 łyżeczki esencji waniliowej
 - 4 łyżeczki kakao
 
W dużym garnku roztapiamy masło, dodajemy do niego miód i podgrzewamy chwilę by stał się płynny. Dodajemy cukier, mleko i olej - mieszamy i odstawiamy do ostygnięcia.
W tym czasie przygotowujemy i odmierzamy pozostałe składniki, a rodzynki sparzamy wrzątkiem i odcedzamy, siekamy drobno wraz z orzechami i prószymy delikatnie mąką (dzięki czemu bakalie nie opadną nam na dno piernika, tylko ładnie się w nim rozproszą).
Gdy masa ostygnie, dodajemy do niej cukier waniliowy, budyń, przyprawę do piernika, mąkę i esencję. Mieszamy, po czym dodajemy mąkę i łączymy składniki. Wbijamy jaja i dalej mieszamy. Teraz pozostaje tylko dodać kakao, bakalie, proszek do pieczenia i sodę oraz zamieszać.
Ciasto wlewamy do nasmarowanej oprószonej bułką tartą formy.
oj jeden kawałek do kawki chętnie bym ukradła :)
OdpowiedzUsuńproszę bardzo :) wyszedł przepyszny. nie wiem jak wytrzymam bez niego kolejny rok :P
UsuńJa tez moj juz upieklam. Moze nastepnym razem zrobie wedlug twojej receptury
OdpowiedzUsuń