dopadło mnie choróbsko. siedzę otoczona murem z chusteczek i kolorowych specyfików. wczoraj dzień spędziłam lepiąc uszka i pierogi, by wieczorem zasiąść do naszego małego stołu z trzema kompletami sztućców.
pamiętam święta u babci. święta spędzone bez mojej rodziny też mam już za sobą. pomogły mi zrozumieć, że każda rodzina ma jakieś problemy i nigdy nie jest tak, że każdy z domowników traktuje stół wigilijny jako miejsce spokoju i radości, zawsze nadarza się jakaś sprzeczka. cóż, chyba po prostu tak jesteśmy skonstruowani. a podobieństwa genetyczne po części się do tego przyczyniają. może to smutne czy gorzkie, co piszę, ale święta to dla mnie zawsze czas intensywnych rozmyślań nad rodziną, życiem, relacjami, refleksje są przeróżne.
wstałam dzisiaj z wielką ochotą na czosnek - idealny pogromca wszystkich bytujących we mnie świństw. na porannym stole obok wędlin, ryb i domowego pasztetu zagościło masełko ziołowo-czosnkowe. : )
- 40g masła
- 4 duże ząbki czosnku
- 2 łyżki drobno posiekanej natki pietruszki
Masło radzę wyciągnąć chwilę wcześniej z lodówki, by nie było zbyt twarde.
Czosnek przecisnąć przez praskę, natkę posiekać i wymieszać dokładnie z masłem.
Dobrze odstawić je na jakieś pół godziny, aby nabrało aromatu (nie jest to jednak konieczne).
Przepis dodaję do akcji "Zimowe śniadania" i "Domowy wyrób".
Idealne na taką pogodę jak teraz.
OdpowiedzUsuń