Wpis miał być wczoraj, ale nauka do egzaminu z chemii żywności jednak okazała się ważniejsza. Pączki smakują trochę jak drożdżówki, ale konfitura z róży (babcina :)) kojarzy mi się tylko z pączkami i tylko z tłustym czwartkiem!
Początkowo miały być bardziej pełnoziarniste, tylko z dodatkiem białej mąki do rozczynu, ale ciasto absolutnie nie chciało mi się kleić, a raczej chciało się tylko kleić, ale do rąk, zamiast samo ze sobą. Podejrzewam, że to sprawka mąki jaglanej, ale nie daję gwarancji, że jak ją pominiecie to będzie lepiej.
Z tego przepisu wyszło mi 10 pączków, trochę mniejszych niż z cukierni, ale są one o wiele bardziej sycące! Możecie równie dobrze zrobić ich 8, będą nieco większe.
Tym wpisem zaczynam ponadto cykl testowania produktów firmy Oleofarm. Dostałam 3 cudowne oleje - olej ryżowy, olej z pestek dyni tłoczony na zimno i olej z orzecha włoskiego również tłoczony na zimno. Niebawem szczegółowy opis właściwości każdego z olei. Czekam jeszcze na LenVitol, czyli olej lniany. Spodziewajcie się przepisów z ich wykorzystaniem :)
Składniki (na 10 pączków)
- łyżka mąki pszennej tortowej
- łyżka mąki orkiszowej pełnoziarnistej (może być pszenna pełnoziarnista, biała, ale raczej odradzam żytnią)
- 110 ml mleka sojowego (może być krowie, ryżowe, migdałowe, dowolne, nawet woda)
- 30 g świeżych drożdży
- szklanka mąki pszennej tortowej
- pół szklanki mąki jaglanej (również można zamienić pszenną białą, razową lub orkiszową)
- szklanka mąki orkiszowej pełnoziarnistej
- 2 łyżki ksylitolu (może być cukier brązowy, biały, miód, dowolne słodzidło)
- 1 jajko
- 2 łyżki oleju (u mnie olej ryżowy firmy Oleofarm)
- ok 150g konfitury z róży (u mnie pół słoiczka domowej)
Mleko podgrzać do temperatury około 40 stopni (będzie dobre, jeśli dacie radę zrobić test palucha - wytrzymacie 10s i nie będzie Was parzyć ale będzie ciepłe :)). Do mleka skruszyć drożdże i wymieszać dokładnie łyżeczką, dodać po łyżce mąki tortowej i orkiszowej i ponownie zamieszać. Odstawić do podrośnięcia na jakieś 10 minut (uwaga: rośnie bardzo bardzo!) - ten etap można pominąć, jeśli się komuś bardzo spieszy.
Pozostałe mąki wymieszać ze sobą, dodać ksylitol/cukier i wlewać powoli sporządzony wcześniej zaczyn z drożdży. Cały czas mieszając, rozprowadzać rozczyn w cieście. Dodać jajko i olej i wyrabiać ciasto. Gdyby było zbyt rzadkie i klejące do rąk - trzeba dosypać mąki, a gdyby było zbyt gęste - można dodać odrobinę wody, mleka lub tłuszczu. Jeśli ciasto jest już zwarte i nie klejące, wyrabiać je jeszcze chwilę i odstawić do podrośnięcia. Ja zwykle zaglądam do niego za kilkanaście minut, wyrabiam je i odstawiam na nowo, po czym po kolejnych kilkunastu minutach zaglądam po raz kolejny i powtarzam te same czynności.
Możecie dać ciastu na rośnięcie 15 minut albo nawet 2 godziny, to mu nie zaszkodzi. Im dłużej będzie rosło, tym dla niego lepiej, ale nie jest to zabieg konieczny. Moje rosło 30minut, po czym przeniosłam je na stolnicę, lekko podsypałam mąką, rozwałkowałam na grubość około 1cm i wykrawałam szeroką filiżanką koła. Na środku każdego koła kładłam czubatą łyżeczkę konfitury różanej i zwijałam boki jak na pierogi, po czym formowałam w rękach kuleczki.
Po wykonaniu wszystkich 10 nadzianych "kuleczek" odstawiłam je jeszcze na 20 minut do rośnięcia.
W między czasie nastawiłam piekarnik na 180 stopni.
Pączuchy piekłam 20minut, do lekko brązowiejącej skórki.
Jedzenie na gorąco nie jest zbyt zdrowe, ale kto ma tyle samozaparcia żeby ich nie skosztować? ;)
Przepis dodaję do akcji "Tłusty czwartek w wersji light".