Dawno dawno temu, w zapowiedziach pojawiło się
masło orzechowe. I faktycznie, zrobiłam je dawno dawno temu. Dopiero teraz jednak będzie słów o nim kilka.
Ogólnie było to moje pierwsze spotkanie z masłem orzechowym. Nigdy w życiu tego specyfiku nie jadłam. Trochę śmieszne mi się to wydaje, tym bardziej, że dość powszechna to rzecz. Jakoś w moim domu nigdy nie gościło, a i na półce aż tak interesująco nie wyglądało. ; )
Dopiero zachęcające było dla mnie zobaczenie fistaszków w puszce i pomysł zrobienia masła orzechowego jakoś sam się nasunął. Efekt wspaniały - na pewno jeszcze nie jeden raz na moim stoliczku zagości!
To takie proste, zdrowe i sympatyczne : )
Fakt - potrzeba
robota kuchennego albo innego tego typu pomocnika, który będzie za nas odwalał całą ciężką robotę. I tak jak wszyscy napiszę, że będzie się on przegrzewał i protestował na wszelkie sposoby. Z odrobiną cierpliwości, można podczas przygotowywania obiadu lub kolacji, proces ten z sukcesem zakończyć, dając sprzętowi na chwilę o zmęczeniu zapomnieć.
A więc - podczas zakupów w markecie lub na targu zaopatrz się w
puszeczkę (150g) niesolonych fistaszków lub (jeśli aż tyle czasu i cierpliwości masz)
odrobinę więcej całych orzeszków ziemnych, które sobie w domku przy wieczornym filmie "połupiesz".
Obrane orzeszki wrzuć do robota i każ mu mielić, mielić i jeszcze raz mielić. Można do tego "zatrudnić" dzieciaka, myślę, że nie jednemu maluchowi będzie się to podobać. Do takiej puszeczki warto dodać łyżeczkę
cynamonu, jeśli lubimy "na słodko" lub
szczyptę soli, jeśli raczej "na wytrawnie".
Łyżka miodu do wersji słodkiej też jest fajnym rozwiązaniem, które nada bardziej zwartej konsystencji masie orzechowej. A jeśli wybraliście wcześniej wersję słoną, dodajcie po prostu
olej roślinny. Całość należy przerzucić do
czystego słoika i przechowywać
w lodówce (miesiąc wytrzyma bez problemu).
Moi mili, żegnam się na tydzień - jadę bałaganić w Bieszczadach! Buziaki!
Przepis dodaję do akcji "Z dziećmi i dla dzieci", "Sesja 2012", Słodkie wakacje".